„Wieś
to trudny teren dla etnologa bo psy potrafią pogonić, a od psów gorsze jeszcze
są gęsi”. Mniej więcej takie słowa powiedział kiedyś jeden z wykładowców i
wtedy mnie to jeszcze bawiło. Co prawda żadnych gęsi nie udało mi się poznać w
okolicach Szydłowca (ale obawiam się, że wszystko jeszcze przede mną), za to
psy wydają mi się być naprawdę dobrym odstraszaczem i jest duża szansa, że tracę
przez nie szanse na wiele rozmów z mieszkańcami. A skoro o nich mowa to mam wrażenie, że dzielą się na tych,
którzy boją się mnie wpuścić do domu i na tych, którzy tak bardzo się cieszą, że
przyszłam, że wpuszczają mnie do mieszkania z takim entuzjazmem, że to ja
zaczynam się ich bać.
Poza
tym, Szydłowiec ujął mnie – i jak się okazało nie tylko mnie – tematyką napisów
na murach. Jedne z nich nawołują ludzi
do zmiany sposobu myślenia o życiu, inne
są cytatami „z Jana Pawła II”. Nie jestem fanką ani jednych, ani drugich, w szczególności jeśli są namalowane na murach miasta. Jednak nie wyobrażam sobie
tego typu graffiti, w tak wielkim natężeniu, chociażby w Poznaniu – obojętnie,
czy to byłby czas rekolekcji, czy apokalipsy.
Tak
czy inaczej, szydłowiecki styl wydaje mi się jakby lepszy. Wolę umoralniające
tematy od chwalenia się swoim nickiem na
pół Wildy.
Aleksandra Kowalska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz