Początki były trudne.
Informatorzy podchodzili do nas różnie, umówione spotkania często nie
dochodziły do skutku. Już poniedziałek, jesteśmy tu kilka dni i chyba w końcu
poczułam, że nie ma się czego bać. Wystarczy uśmiech, trochę pozytywnego
nastawienia i wszystko jakoś da się załatwić.
Nie
pukam od drzwi do drzwi, jakoś nie czuję się w tym zbyt dobra. Trafiłam jednak
na przemiłą panią, która angażuje się w zdobywanie informatorów równie mocno,
co każdy z nas. Wywiady jakoś powoli się nagrywają, ale warto zdać sobie sprawę
z tego, że to nie one są najważniejsze, a na pewno nie tylko one. Co prawda
kwestionariusz trzyma nas mocno w ryzach, jednak zawsze znajdzie się trochę
czasu, który możemy poświęcić na luźną obserwację, na plotki z mieszkańcami
Szydłowca.
Nie
każdy nasz rozmówca ma ochotę być nagrany, ale to właśnie te nierejestrowane
rozmowy są często najciekawsze. Okazuje się, że bezrobocie niby jest, ale
„jakoś każdy ma co do garnka włożyć”...” że pracy nie ma”, ale ogłoszenia na jej
temat spotykamy na każdym kroku. Wszyscy solidarnie narzekają, ale każdy
„miasto kocha i gdyby miał wybór to chciałby tu zostać na zawsze”. Taki już ten
urok naszego Szydłowca.
Anna Pasek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz